piątek, 30 sierpnia 2013

Wyróżnienia są miłe ale...

Bonjour a tous!

     Do napisania tego posta zabierałam się od kilku miesięcy. Od kwietnia, niemalże codziennie o tym myślę, mam wyrzuty sumienia, że na kilka grzeczności  dotychczas nie odpowiedziałam.
Na początku, kiedy blog mój był jeszcze w powijakach, nie za bardzo wiedziałam jak się za to zabrać.  Hasła: kopiuj, wklej, odpowiedz, wybierz, podaj dalej... to wszystko było dla mnie trochę skomplikowane a i co tu ukrywać, również czasochłonne.

Dzisiaj postanowiłam, że MUSZĘ sobie jakoś  z tym wszystkim poradzić i wreszcie odciążyć swoje sumienie.

Na pewno każde wyróżnienie jest swego rodzaju nobilitacją, tym bardziej jeśli przyznane jest od blogerki, która u mnie często bywa a ja u niej.
Toteż chciałabym bardzo serdecznie podziękować za aż 5 wyróżnień, które dotychczas otrzymałam .

Podziękowania ślę więc do

 Agi Walerii http://13oddechowpozniej.blogspot.com/2013_04_01_archive.html


Edyty http://bukietowo.blogspot.com/2013_04_01_archive.html
i Iwony z http://ozdobygipsowe.blogspot.com/2013_05_01_archive.html



 Różanej Ławeczkihttp://rozana-laweczka.blogspot.com/
i Marysihttp://ateliermarysi.blogspot.com/
 



I...przepraszam Was Kochane Dziewczyny oraz proszę nie miejcie mi za złe tego, że nie nominowałam i nie będę rozsyłać swoich nominacji. 
Uważam, że najlepszym dla mnie wyróżnieniem i wielką nagrodą jest  już sama Wasza obecność na tym  "moim kawałku podłogi", tym większa jeśli jeszcze poparta pozostawionym komentarzem, nawet jednowyrazowym.
Poza tym dodanie bloga do swoich  obserwowanych jest swego rodzaju wyróżnieniem. A ja na prawdę do Was uwielbiam zaglądać. 

Toteż za wyróżnienia bardzo dziękuję.



Wyróżnienia są miłe, ale nie dziękuję

Pozdrawiam serdecznie.
Marta

wtorek, 27 sierpnia 2013

Moje miasta: Łańcut


Bonjour!

Łańcut

     To jedno z moich  najważniejszych miast.
Tam się urodziłam, chodziłam do szkoły, zdawałam maturę. 
Gdy wyjechałam na studia, do Łańcuta już nie wróciłam.
Nadal jestem bardzo z nim związana.
 Mam tam mamę, siostrę, rodzinę i bliskich na cmentarzu.

Podczas  wakacji zrobiłam kilka zdjęć. 
Jest na nich Łańcut, nie ten widziany oczami turystów,
 ale mój, ten, który pamiętam jeszcze z dzieciństwa, 
który trwa niezmiennie od tylu lat.

Nieopodal mojego domu, tuż za rogiem
 stoi kapliczka ze św. Antonim  Padewskim.
 Widnieje na niej zagadkowy napis:  F.I.B.A.D 1819.
 Trzy pierwsze litery być może są skrótem od nazwisk fundatorów.
 W każdym razie faktem historycznym jest, iż ta drewniana kapliczka 
w cudowny sposób oparła się płomieniom jakie wybuchły w 1820 r. 
podczas pożaru całego miasta.


czwartek, 22 sierpnia 2013

Hibiscus, hortensje i spacerek w sierpniowym słońcu.



Bonjour à tous!

    W ogrodzie już pachnie jesienią. 
Niektóre dobra z działki sprzątnięte. 
W słońcu suszą się cebula, strąki fasoli piękny Jaś i szparagowej. 
 Na miejscu ogórków posiana została  gorczyca na zielony nawóz. 
Dojrzewa jeszcze papryka na kilku krzaczkach, 
w ziemi zostało parę rzędów ziemniaków, grządka marchwi i selerów.
A pod folią urodzaj pomidorów! 
Zebrałam ich już na tyle dużo, że mogłam dać do słoików 
i ku naszej radości nadal plonują. 
W tym roku założyliśmy  niewielki tunel foliowy po to, 
by je uprawiać ekologicznie, na naturalnym nawozie.
 "Malinówki " urodziły się ogromne, pachnące i bardzo, bardzo smaczne.

    Z roślin ozdobnych kwitną już te ostatnie, jesienne.
Cynie, moje ulubione, dalie, rudbekie,powojniki, fuksje,
 róże powtarzające kwitnienie, canny.

    Ale tegorocznym numerem jeden w moim ogrodzie jest
 hibiscus bylinowy ( hibiscus moscheutos)
Dotychczas nigdy się z tą rośliną nie spotkałam. 
W mojej okolicy na pewno go nigdzie nie zauważyłam, 
a idąc do pracy, czy spacerując lubię zaglądać za płoty, siatki i ogrodzenia 
i wyszukiwać  posadzone nowości. 
Tak więc mam trzy! 
Świeżutkie, młodziutkie, tej wiosny posadzone:  
o kwiatach kremowych , ciemnoczerwonych i różowych.

W tej chwili kwitnie ten pierwszy, Old Yella.
 Kwiaty, szkoda że tylko jedno lub dwudniowe, 
są przepiękne i ogromne, o średnicy ponad 20 cm. 
Ale na szczęście roślina wytworzyła mnóstwo pąków.


piątek, 16 sierpnia 2013

Szarlotka, ciasto z brzoskwiniami i obrazek


Bonjour a tous!
 
- Ale zjadłbym coś słodkiego...
- Daj spokój!  Nie upiekę, bo sama się złakomię. Przecież postanowiłam...
- Dla mnie zrób, schowam!
- Ale ja i tak znajdę!
- No to może szarlotkę...

    Taki dialog się toczy między nami co najmniej raz w tygodniu. Jabłka w tym roku obrodziły wyjątkowo. Co roku ścieram je do słoików i pasteryzuję, właśnie z przeznaczeniem na to ciasto.

Męża prośbom  należy czasami sprostać. Toteż wyciągam stolnicę i zabieram się do roboty.

Z tego przepisu wychodzi  łatwe, szybkie i pyszne ciasto półkruche z jabłkami, które, śmiało mogę powiedzieć, iż jest moją "specialite de la maison". 


W sytuacji awaryjnej zawsze się sprawdzi.
Nigdy nie zawodzi, nie ma prawa się nie udać nawet mało doświadczonym gospodyniom.
A śmietana im kwaśniejsza tym lepsza. Najlepiej użyć oczywiście tej wiejskiej, takiej tłuściutkiej, żółciutkiej. Ale wierzcie mi, robiłam na 18% ze sklepu, na kefirze, a nawet raz proszku zapomniałam sypnąć i też wyszło i było jadalne.

 Tak więc,  Kochani...
  Szarlotka

 Na ciasto potrzebujemy:
1/2 kg mąki
2 jajka ( można dodać jeszcze 1 żółtko)
15-20 dkg cukru
4 łyżki gęstej kwaśnej śmietany ( najlepiej wiejskiej)
20 dkg masła lub margaryny
2 łyżeczki proszku do pieczenia

niedziela, 11 sierpnia 2013

...i znowu konewki

 Bonjour !

      Ostatnio tematem, 
a właściwie przedmiotem przewodnim moich decou-poczynań
 są wszelkiego rodzaju "nalewajko-wylewajki" :) . 
Wczoraj pokazałam czajniczek po liftingu, 
dzisiaj będą dwie konewki, tym razem nie rupiecie.
     Kształt pierwszej jest wszystkim znajomy. 
Lubię je robić i mam jeszcze dwie czekające na wenę :), 
 które przywiozłam będąc na zlocie w Krakowie. 
Szkoda, że w moich stronach nie ma Ikei, 
bo pewnie byłabym  systematyczną klientką.

Na tej pracy są tylko motywy serwetkowe, 
cieniowania, coby dwie różne serwetki ze sobą jakoś połączyć,
 delikatne przecierki,
 złota metaliczna farba akrylowa Idea Decor,
 oraz czarna patyna Talens.


sobota, 10 sierpnia 2013

Czajnik i brzoskwinie


Bonjour a tous!

    Lato w pełni. 
O upałach pisać nie będę, bo wszędzie o nich głośno.
 Dzisiaj u nas zrobiło się chłodniej, jest pochmurno 
i boję się, by sytuacja sprzed roku się nie powtórzyła. 
Właśnie w sierpniu '12 dopadło nas gradobicie. 





    Właściwie dzięki gorącu mogłam posiedzieć przy decou. 
W ogrodzie czy na grządkach niemożliwym było cokolwiek robić.
 A w domu wszystkie drzwi i okna, które na noc otwierałam, 
zamykałam z samego rana by 24. stopniowy "chłód" :) zatrzymać w mieszkaniu.

Zrobiłam więc kilka prac .
Między innymi taki oto czajniczek-osłonkę ze starego rupiecia
. Inspiracją była konewka Dyzi ,
 a tę niebieską serwetkę dostałam od Grażynki.
Są na nim przetarcia, patyna Talens,
 kropeczki, lakier Flugger 20 z dosypanym talkiem.


środa, 7 sierpnia 2013

Twórcze spotkanie.


Bonjour a tous!

    Ostatni weekend spędziłam w Krakowie. Pojechałam na spotkanie z przemiłymi dziewczynami, pasjonatkami decoupage.
    Uczestniczki zlotu przybyły z różnych stron Polski, niektóre musiały pokonać naprawdę ogromne odległości by dotrzeć do celu. Dziewczyny przybyły  z Wałbrzycha, Śląska, Tarnowa, Kielecczyzny, Warszawy, Rzeszowa, Przemyśla, a nawet ze Słupska.
Cóż jednak znaczą te setki  kilometrów,  nieprzespane noce i zmęczenie, wobec wspaniałej, twórczej (i nie tylko) atmosfery zlotowej...


czwartek, 1 sierpnia 2013

Kremówka

 Bonjour a tous!

    W poprzednim poście pisałam jak sobie dawać radę w decou.
Poniższe "DIY" dotyczy pysznego ciasta. Jest  ono proste, tanie, szybko się je robi , a co najważniejsze rozpływa się w ustach!
Darzę je też pewnym sentymentem, bo przywołuje wspomnienia sprzed lat. Piekła je często swoim małym wówczas dzieciom  moja młodsza Siostra. Kiedy je robię zawsze o niej myślę...

  KREMÓWKA

 Potrzebujemy:

na ciasto:
36 dkg mąki pszennej
2 żółtka
1 kostkę margaryny ( ja używam bielskiej)
3 dkg masła ( opcjonalnie)
szczyptę soli
2/3 szklanki kwaśnej, wiejskiej śmietany ( tę kremówkę piekę tylko wtedy gdy taką śmietanę "od baby" mam w lodówce,  na sklepowej nigdy go nie robiłam).