niedziela, 12 października 2014
Rdza. La rouille.
Bonjour à tous!
Zawzięłam się i mam! Rdzę, prawdziwą, autentyczną! Mały eksperyment, który się udał!
Nie jestem chemikiem, ale czytając i rozmawiając z zawodowymi chemikami co nieco zrozumiałam. Rdzę zrobiłam sobie przy pomocy siarczanu żelaza, wystawionego na działanie wilgoci.
Najpierw jednak ocynk potraktowałam farbami akrylowymi, bo inaczej pewnie autentyczne dziury w blasze by mi się porobiły :)))
Zabezpieczałam ją (rdzę) warstwami lakieru rozpuszczalnikowego - rozumując, że wodny na pewno się tu nie sprawdzi, hihi :).
Pasował mi mat i to w sprayu, ale miałam tylko błysk, więc papierkiem ściernym delikatnie matowiłam . Na niego dopiero kładłam akrylowy.
Całość wykończyłam matowym Syntilorem.
Powierzchnia zardzewiała nie jest gładka. Podczas rekcji siarczanu z wodą, tworzyła się fajna, chropowata faktura, której Boże broń nie szlifowałam.
Coby mi ta rudość bardziej naturalnie wyglądała potraktowałam ją pastą postarzającą, tą à la bitum z Pentartu. Gdzieniegdzie maźnęłam jeszcze zieloną patyną.
Kropek za dużo, ale już tak zostanie.
Konewka nie trzyma wody, to taka jedna z Pepco, kupiona na potrzeby eksperymentu. Przyda się na jakieś dekoracyjne suszki.
Zdjęć zdecydowanie za dużo. Robiłam je w różnie nasłonecznionych miejscach, więc proszę wybierać!
Subskrybuj:
Posty (Atom)