Bonjour!
Łańcut
To jedno z moich najważniejszych miast.
Tam się urodziłam, chodziłam do szkoły, zdawałam maturę.
Gdy wyjechałam na studia, do Łańcuta już nie wróciłam.
Nadal jestem bardzo z nim związana.
Mam tam mamę, siostrę, rodzinę i bliskich na cmentarzu.
Podczas wakacji zrobiłam kilka zdjęć.
Jest na nich Łańcut, nie ten widziany oczami turystów,
ale mój, ten, który pamiętam jeszcze z dzieciństwa,
który trwa niezmiennie od tylu lat.
Nieopodal mojego domu, tuż za rogiem
stoi kapliczka ze św. Antonim Padewskim.
Widnieje na niej zagadkowy napis: F.I.B.A.D 1819.
Trzy pierwsze litery być może są skrótem od nazwisk fundatorów.
W każdym razie faktem historycznym jest, iż ta drewniana kapliczka
w cudowny sposób oparła się płomieniom jakie wybuchły w 1820 r.
podczas pożaru całego miasta.
Na zwieńczeniu ulicy Dominikańskiej znajduje się
budynek dawnego klasztoru oo. Dominikanów z XV/XVI wieku.
Piszę budynek, bo odkąd pamiętam nigdy nie był to obiekt sakralny.
Kiedyś mieścił się tam ośrodek zdrowia,
obecnie PTTK i prywatna działalność gospodarcza.
"Przez okno" pstryknęłam również fotkę wewnętrznemu dziedzińcowi.
O Farze łańcuckiej nie będę się rozpisywać.
Warto wejść do kościoła choćby dla przepięknych witraży.
Wiele informacji i ciekawostek,
m.in. o tajemniczej krypcie, możecie poczytać tutaj
Z kościelnego dziedzińca widoczna jest willa "Róża".
Wspominam o niej ponieważ jej projektantem i budowniczym
był Stanisław Cetnarski,
burmistrz Łańcuta w latach 20. ubiegłego stulecia.
Razem ze starszym bratem Janem (też pełnił tę funkcję)
bardzo się przyczynili do rozwoju miasta,
toteż wdzięczni Łańcucianie
posadzili ich na ławeczce w samym jego centrum.
Nieopodal ławeczki Cetnarskich, po drugiej stronie ulicy mieści się
barokowa synagoga z II połowy XVIII wieku.
Tak wygląda z tyłu, od strony parku.
A tak wewnątrz.
Niestety, pozwolono mi wejść tylko na sekundę
i sfotografowałam jedynie bimę czyli mównicę,
z której kantor prowadził modły.
Nie mogłam się powstrzymać, aby nie zajrzeć
na dziedziniec pałacu Lubomirskich i Potockich,
obejrzeć ogród angielski
i różany, z oranżerią w tle.
Rzut okiem na zegar słoneczny
i na korty tenisowe (tu chodziliśmy w szkole na wagary:))
oraz ujeżdżalnię.
Po drodze bajeczna storczykarnia,
Zameczek Romantyczny,
nieopodal alejka zakochanych.
Przeszłam przez rynek,
wstąpiłam na kawkę,
a następnie odwiedziłam moje liceum.
Do domu wracałam "opłotkami",
z dala od gwaru i ruchu ulicznego.
************************
Jeśli dotrwaliście do końca tej wycieczki,
to baaardzo dziękuję.
Zapewne trochę przynudziłam,
za dużo zdjęć wkleiłam i post zrobił się okropnie dłuuugi.
Ale o swoim rodzinnym mieście
trudno jest napisać przysłowiowe "dwa słowa",
tym bardziej, że chciałam pokazać to moje miasto z innej strony,
takiej nie-turystycznej.
Pozdrawiam serdecznie.
Marta
Z ogromną przyjemnością spacerowałam po Twoim Łańcucie Martuś, z jeszcze większą, bo w Twoim towarzystwie.
OdpowiedzUsuńI mimo, że w Łańcucie już bywałam, to odkryłam go na nowo, bo zobaczyłam go Twoimi oczyma, bo spacerowałam po Twoich śladach...
Zauroczyła mnie storczykarnia i synagoga - ta szczególnie, bo zawsze mnie ciągnie do tego typu miejsc - synagog, monastyrów, cerkwi, meczetów - dla mnie te miejsca są niezwykłe, mają w sobie tajemnicę, żyją swoim tajemnym, sekretnym życiem, do którego nie mam dostępu, które mogę tylko podejrzeć przez maleńką dziurkę, życia, które mnie nieodmiennie fascynuje i przyciąga...
Miło mi było spacerować Aleją Zakochanych (ach, poczułam się jak pewna ruda Ania, bardzo mi bliska ;)) i ogromnie smakowała mi kawa, a powrót opłotkami przywiódł na myśl dawno miniony czas...
To był cudny spacer Marto :)- dzięki
Ja nie byłam nigdy w Łańcucie i z chęcią go poznałam bliżej dzięki Tobie.W pięknym mieście spędziłaś część swojego życia zawsze z wielkim sentymentem wraca się do rodzinnego miasta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Ah, piękny ten Twój Łańcut!
OdpowiedzUsuńMiło było powędrować Twoimi ścieżkami Marto :)
OdpowiedzUsuńJa również z wielką przyjemnością przespacerowałam się po Twoim rodzinnym mieście. To na prawdę była miła wycieczka. Ja także jestem sentymentalna ... często wracam - nie tylko myślami do moich najukochańszych miejsc. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Nie byłam w Łańcucie ale przyjemnie było z Tobą pospacerować:)
OdpowiedzUsuńteż chętnie odwiedzam dawne "stare kąty" przy każdej nadarzającej się okazji
Piękne miasto:) Zapraszam Cię do Różanej po Liebster Blog:)Buziaki
OdpowiedzUsuńByłam i dziękuję bardzo.
UsuńNigdy nie byłam w Łańcucie.
OdpowiedzUsuń(Kojarzy mi się z męską drużyną koszykarską.)
Ładnie przedstawiłaś jedno z Twoich najważniejszych miast!
Moc pozdrowień!!
Witam Cię serdecznie!
UsuńMasz rację z tą drużyną koszykarską, nawet mój siostrzeniec w niej grał. A rozmaite zawody sportowe dawniej odbywały się właśnie w Ujeżdżalni. Teraz są tam organizowane koncerty majowe w ramach Dni Muzyki Kameralnej.
Ach, te wspomnienia... Z przyjemnością obejrzałam zdjęcia Twojego miasta.Pokazałaś urokliwe zakątki.Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJak miło było pospacerować z Tobą po tym pięknym mieście i powspominać młode lata tam spędzone. Niektóre miejsca znam doskonale, ale te opłotki najpiękniejsze. Właśnie zastanawiam się czy to nie w kierunku Podzwierzyńca?
OdpowiedzUsuńMiejsce do labowania też znajome... chyba dalej tam najchętniej szukają schronienia "zmęczeni nauką" w łańcuckich szkołach.
No i narobiłaś mi ochoty na kolejną sentymentalną wycieczkę.
Pozdrawiam gorąco!
Nie, Basiu, to nie Podzwierzyniec, raczej bliżej Przedmieścia, niedaleko stawu browarnego.
UsuńWspaniałe to Twoje miasto Marto, a od zdjęć nie mogłam oderwać oczu! Dziękuję Ci za tę przepiękną, dla mnie nocną, wędrówkę po miejscach, które choć zatrzymane w kadrze, czuję, że tętnią życiem. Zachęciłaś mnie, by zwiedzić Łańcut przy najbliższej okazji :)
OdpowiedzUsuńuściski
Dziękuję Wam bardzo za te przemiłe komentarze dotyczące mojego miasta :)
OdpowiedzUsuńŁańcut ma jeszcze wiele zakątków, do których turystów przewodnicy nie prowadzą. Kiedyś, kiedyś, zapewne i o ich napiszę.
W każdym razie zapraszam Was serdecznie do przyjazdu w południowo-wschodni rejon Polski i odwiedzenia nie tylko Łańcuta ale i jego okolic, a nawet do zapuszczenia się w przepiękne połoniny bieszczadzkie, które szczególnie jesienią szokują feerią barw.
A kolejnym moim miastem będzie Przemyśl, w którym pracuję.
Ale póki co przygotowuję się do nowego roku szkolnego i muszę ogarnąć wiele spraw by znów zacząć funkcjonować jako nauczyciel i wychowawca (w tym roku klasy maturalnej).
Toteż przepraszam, że tym razem nie odpowiedziałam na każdy Wasz komentarz z osobna.
Pozdrawiam serdecznie. Marta
Zapraszam do mnie po wyróżnienie.Pozdrawiam serdecznie.Będziesz miała pracę dodatkową .
OdpowiedzUsuńDzięki Marysiu! Właśnie ją skończyłam.
UsuńRosierku - ja wlasnie sie zastanawiam nad pokazaniem Lancuta od tej brzydkiej strony z nadzieja, ze ktos w koncu poprzez moje zdjecia zobaczy, ze to slynne kiedys miasto jest bardzo zaniedbane, opuszczone i sprawia wrazenie , ze panuje tam balagan
Usuń