Bonjour!
Oj zaniedbałam, zaniedbałam bloga ...
A tyyyyle mam do pokazania,
że zapewne ten jeden post nie wystarczy,
albo będzie zbyt długi.
Zima za pasem, przygotowania trwają.
Zarówno w domu jak i w ogrodzie.
Ale po kolei...
W październiku kończyliśmy robić przetwory.
Owoce obrodziły tego lata.
Na pierwszy rzut poszły gruszki.
W zeszłym roku robiłam je w słodkiej,
pachnącej goździkami i bardzo łagodnej zalewie octowej.
Teraz je smażyłam,
gorące dawałam do słoiczków
i na wszelki wypadek zapasteryzowałam.
Z jabłkami poszło szybciej.
Obrane ćwiartki starłam na tarce jarzynowej,
zapakowałam od razu do słoików litrowych,
dodałam po łyżce cukru i pasteryzowałam do momentu
aż na spodzie pojawił się "pasek" soku.
Takie jabłka są już gotowe do upieczenia szarlotki.
Z pigwą było trochę więcej zachodu,
choć również robi się ją dość szybko.
Najcięższa praca to usuwanie gniazd nasiennych
gdyż owoce są bardzo twarde.
Ja tę czynność powierzam męskim dłoniom. :)
Tak przygotowane owoce kroję na plasterki
i sparzam by usunąć goryczkę.
Wrzucam na syrop ugotowany "do nitki" z wody i cukru.
Kilkakrotnie zagotowuję i odstawiam.
Złocisto-szkliste konfitury
nakładam do wyparzonych słoiczków, zakręcam i koniec.
Są przepyszne, aromatyczne,
nadające się do przekładania wykwintnych tortów i ciast.
***
Robienie przetworów zakończyliśmy kiszeniem kapusty.
Nie jest to ani trudne, ani czasochłonne, tym bardziej,
że na rynku można kupić gotową, już poszatkowaną,
tak samo jak i startą marchewkę.
Wystarczy to wszystko wymieszać ze sobą,
dodając odpowiednią ilość soli i kminku.
Dobrze ugnieść, tak by warstwa soku pojawiła się na wierzchu.
Obciążyć i zostawić na kilka dni w temperaturze pokojowej.
W międzyczasie kiszącą się kapustę należy "przebić" w kilku miejscach
by dostarczyć powietrza do jej dolnych warstw.
Po około 2 tygodniach kapusta jest gotowa do spożycia.
Im dłużej ją trzymamy w cieple, tym będzie bardziej kwaśna.
Należy ją więc wynieść do zimnego pomieszczenia.
Ja przekładam do słoików, mocno ugniatając i pilnując by
na wierzchu utworzyła się warstwa płynu (bardzo ważne!).
Jeśli soku zabraknie trzeba dolać przegotowanej wody z solą.
A to mój przepis:
na 30 kg kapusty daję
60 dkg soli, 120 dkg tartej marchewki, 6 dkg kminku.
Oczywiście proporcje można sobie dobrać dla 60. jak i 10kg. :)
Jak widzicie kiszenie kapusty nie wymaga
ani umiejętności ani wiele zachodu czy specjalistycznego sprzętu.
A że warto, najlepiej przekonać się samemu!
***
No i gdzie tu zmieścić się jeszcze z decoupage'em ?
Mimo wszystko coś pokazuję, szczególnie tym,
których kulinarne "dywagacje" nie interesują. :)
Tacka. Zliftingowana, metalowa, z klamociarni.
Mąż sobie zażyczył do porannej kawki... :)
A taką ją kupiłam.
Takie coś... kiedyś stanowiło podkładkę pod poroże,
teraz będzie zawieszką pod bukiet suchych kwiatów
i znajdzie miejsce w werandzie.
Dziurki po kornikach gdzieniegdzie specjalnie zostawiłam.
No i świeżutka "madame la Bouteille" :)
Transfery, różyczki z serwetki, sznurek.
***
Uuufff, za długi ten post, wybaczcie, ale nadrabiam zaległości....:)
Dla wytrwałych, bukiecik dzisiaj zerwanych kwiatuszków.
Bardzo, bardzo dziękuję za liczne odwiedziny.
W zamian szykuję niespodziankę.
Witam nowych Gości i bardzo mi miło,
że zechcieliście dołączyć do grona obserwatorów tego bloga.
Pozdrawiam serdecznie.
Marta
Marto, słów mi brak z wrażenia. Prace przecudne, perfekcyjnie wykonane i wcale mnie to nie dziwi. Odgapiać nie będę, bo za wysokie progi na moje nogi :) ale kapustę zrobię według Twojego przepisu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńRób tę kapustę, a zobaczysz jak bardzo różni się od tej ze sklepu!
UsuńZ "progami" nie przesadzaj, każdy przecież jest do przejścia. :) :)
Twoje decoupage budzi prawdziwy zachwyt! cudna metamorfoza tacy a butelka aż błyszczy od piekna:)
OdpowiedzUsuńNa butelce to mi szczęka opadła ;)
OdpowiedzUsuńPiękne prace , masz wspaniale pomysły. Gratuluję. Jesteś dobrze przygotowana na zimę bo spiżarka pełna frykasów. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńMebelina, Aiden, mamon, Marysiu, dziękuję za miłe słowa.
UsuńTaką pyszną kapustę robiła moja babcia, pamiętam, że wszystko tarliśmy ręcznie, nie było wtedy "gotowców", roboty było co niemiara, ale warto było dla tego smaku :) Z przepisu na jabłka pod szarlotkę chętnie skorzystam :)
OdpowiedzUsuńAle wyszykowałaś flaszencję, nawet wisiory dostała:) Tacka prześliczna, piękne tełko, motyw i reliefy - ale przecież doskonałe prace to u Ciebie standard :)
W moim rodzinnym domu też wszystko robiło się "na piechotę", nawet pamiętam jak bosymi stopami tata tę kapustę udeptywał w beczce drewnianej... :) To było tak daaaawno... Z "gotowcami jest łatwiej i szybciej", byleby tylko je kupić u zaprzyjaźnionego rolnika.
UsuńA przy tarciu jabłek warto skorzystać z maszynki elektrycznej.
No i bardzo dziękuję za miłe słowa odnośnie decoupage.
Piękna butelka, pyszne przepisy, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńPatrząc na pierwsze zdjęcie pomyślałam, że jakaś nowa faktura będzie ;)
OdpowiedzUsuńZboczenie hobbystyczne, co nie? ;)
Taca prima sort - elegancja z umiarem, bardzo mi się podoba :)
Liście na dziwadle, hi, hi, jak wymarzone, uwielbiam je w tych kolorach :)
Buteleczka smukła i wykwintna. Ale dałabym głowę, że trochę nie twoje kolory? A może się mylę, wspaniale zrobiona :)
Ano zboczenie, też tak mam niekiedy ;)
UsuńKolory na zdjęciach butelki są przekłamane, przede wszystkim zbyt jaskrawe i jeśli mi się uda zrobić inne to podmienię.
W każdym razie do sznurka i do czarnych liter te różyczki nawet pasują.
Taca ekstra a butelki super tak trzymać.
OdpowiedzUsuńDziękuję
Usuńoj długi wpis, długi, ale z przyjemnością go przeczytałam i zdjęcia obejrzałam :) taką ilość przetworów podziwiam! jesteś niesamowicie pracowitą osobą! tych jabłuszek najbardziej zazdroszczę, bo bardzo lubię szarlotkę ;)
OdpowiedzUsuńtacę za 1,50zł zmieniłaś w rzecz rzec by można bezcenną! bardzo mi się podoba jej nowe wcielenie.....
butelki mają piękne motywy, a oplecenie ich tym sznureczkiem i dodanie ozdóbek dodało im smaczku - bardzo mi się podoba! jak dla mnie inspirujące.....
bukiecik.. eh... trudno uwierzyć, że idzie zimna ...
pozdrawiam ciepło :)
Dziękuję z bardzo miły komentarz.
Usuńpiękne prace, jestem tu pierwszy raz, ale obejrzałam znaczną część bloga, żeby go nie zatracić zapisuję go u siebie na stałe:) pozdrawiam i zapraszam http://moje-drugie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło. Dzięki!
UsuńPrzetwory porobione, deku też piękne oj pracuś z Ciebie .
OdpowiedzUsuń:)
UsuńZaintrygowało mnie to coś dębowe. ślicznie ozdobione. Butelka miodzio - tyle się na niej dzieje, ale wszystko pięknie współgra. A przy zapasach musiałaś się napracować. Jestem pod wrażeniem zarówno dekupażowych jak i przetworowych prac.
OdpowiedzUsuńrosier, Twoje prace są wspaniałe w każdym szczególe, a przetwory mmmm ślinka cieknie od samego patrzenia :) Kiedy Ty znajdujesz czas na wszystko?
OdpowiedzUsuńOj i ja mam zaległości.. ale już powoli nadrabiam te opóźnienia :-)
OdpowiedzUsuńNa widok przetworów ślinka mi cieknie bo ja niestety z tych "przetworowych" nie jestem. Chociaż ostatnio pod wpływem forumowych koleżanek nalewki zaczęłam robić hi, hi..
Tacę pięknie przemieniłaś, aż chce mi się kawki napić. To coś z pokornikowymi dziurkami już podziwiałam na forum a buteleczka z tym oplecionym sznureczkiem wygląda bardzo ciekawie
Wiadomo, że Martunia to doskonała gospodyni nic nie zmarnuje sie w jej
OdpowiedzUsuńgospodarstwie. zazdrościmy pracowitości.
A butelka wspaniała jak i inne rzeczy przywrócone do życia.
Basiu, Marto, Marzenko, Tereniu, Cieszę się bardzo z Waszych miłych słów i dziękuję za to, że znalazłyście czas by je tu napisać.
UsuńA co do robienia przetworów... to częściowo nawyk wyniesiony z domu rodzinnego i pozostałość po czasach kiedy na półkach stały tylko butelki z octem i trzeba było sobie jakoś radzić, jak pruło się każdą starą dzianinę, po to by wydziergać modny ciuch widziany w zagranicznym żurnalu.
Quel travail Marta fait dans les règles de l'art. Le résultat est à la hauteur de l'effort fournie et quel bonheur quand tu ouvriras un bocal pour en faire un gâteau savoureux dont tu as le secret.
OdpowiedzUsuńbelle journée
Oj kobitko, ale poszalałaś z tymi przetworami i wytworami ( są śliczne )
OdpowiedzUsuńJa z pigwy zrobiłam nalewkę :)
Przechodziłam i zwabiona zapachami pozwoliłam sobie zajrzeć na moment.
OdpowiedzUsuńI co widzę?
Aromatyczne pigwy i gruszki pyszniące się w słojach. Poezja!
A kapusta z kminkiem tak podziałała na moją wyobraźnię, że zachciało mi się od razu bigosu. Myśliwskiego!
Jako córka myśliwego mogę Ci powiedzieć, że podkładkę pod poroża masz wyjątkowo pięknie rzeźbioną.
Butelka mnie oczarowała różnorodnością.
Róże w otoczeniu przaśnego sznurka i francuskich napisów to trudny melanż.
Ale jak się ten sznurek okiełzna i położy od linijki, doda bajeczne cienie, a całość zwieńczy bibelotem w kształcie serca to powstaje niepowtarzalny unikat pełen smaku i elegancji.
Poranna kawa na takiej paryskiej tacy to musi być cappuccino.
Mężowi podpowiedz, że skoro Ty zadbałaś o entourage to do niego należy strawa cielesna czyli croissanty. :)))
Marto taca przepiękna, aż się wierzyc nie chce że tyle kosztowała. Gdzie ty takie wynajdujesz, bo mi tu w Rz. brak takiej rupieciarni, a do Emaus jeszcze mnie nie zawiało. Wszystko perfekt i butelka ma takie przepiękne róże :) Pozdrawiam i do rychłego zobaczenia. edyta
OdpowiedzUsuńOjeeej Martuniu, podziwiam Cię za pracowitość! Proszę podaruj mi choć cząstkę swojej energii ;) Taca mnie urzekła! Czekam na ciąg dalszy, bo wizyty na Twoim blogu to wielka przyjemność! :)
OdpowiedzUsuńBożenko, gdzieś Ty zawędrowała??? Pięć lat wstecz! :))))
UsuńA tacę wciąż mam.:)