Bonjour à tous!
Trochę się u mnie dzieje...
W zeszłym roku o tej porze
rozpoczęliśmy remont skupiając się na przeróbkach wewnątrz domu.
Trwało to bardzo długo. Zbyt długo!
Dopiero jesienią pożegnaliśmy ostatniego majstra.
O wakacjach i spokoju trzeba było zapomnieć!
Na ten rok zaplanowana została elewacja.
Uparłam się, żeby się za nią zabrać jak najwcześniej,
tak, by w letnie wolne dni wakacyjne mieć święty spokój
i móc wreszcie odpocząć.
No i się udało!
Już tydzień jesteśmy PO!!!!
I nawet pogoda dopisała! :)
Nie będę zasypywać Was zdjęciami wszystkich etapów pracy.
Myślę, że tyle wystarczy. :)
A tak wygląda moja "rezydencja" :) tuż po zdjęciu rusztowań.
Na wykończenie czekają jeszcze ganek,
zewnętrzne oświetlenie, dzwonek i inne drobiazgi.
*****
Nie miałam więc wiele czasu na decoupage'owe działania.
Po Wielkanocy warsztat decou został zepchnięty na boczny tor.
Priorytetem stał się ogród.
Wszystko pięknie się zieleni, kwitnie,pachnie...
*****
Jednak coś tam zrobiłam i wykończyłam.
Małgosia i Janek poprosili o chustecznik.
Robiłam go razem z konewką pokazywaną w poprzednim poście.
Pomalowany, z opalonymi boczkami, (Gosia , dziękuję! :) )
czekał kilka tygodni na swoją kolej.
Wzór to papier do decou.
Jadąc do pracy pociągiem
wycinałam te wszystkie listki, kwiatuszki, jeżynki,
co niekiedy wzbudzało zainteresowanie pasażerów.
Nawet ktoś zapytał
czy te wycinanki to na zajęcia plastyczne do przedszkola. :)))
Wiele razy go lakierowałam i szlifowałam,
by zgubić krawędzie motywu.
Opalone boki są zawoskowane ciemnym woskiem.
Ten malutki stołeczek, kupiliśmy ponad 30 lat temu w Cepelii
(pamiętacie Cepelie? :)))
Odmieniłam tylko siedzisko, czerwone nóżki zostawiłam.
******
Chcę jeszcze się z Wami podzielić przepisem na
smażony ser zgliwiały.
Robiły go moje babcie, mama i teściowa.
Nie każdy lubi jego smak, a tym bardziej zapach,
choć po usmażeniu ten ostatni znika całkowicie.
Jednak w mojej rodzinie ma wielu zwolenników.
Przepysznie smakują kanapki z położonymi nań plasterkami pomidorów.
Najlepszy do smażenia, jest wiejski twaróg,
ten ze sklepu czasami bywa gorzki.
Jak go przygotować?
Twaróg lekko posolony
należy postawić w ciepłym miejscu na kilka dni.
Gdy nabierze żółtawego koloru i nieciekawego zapachu
nadaje się do smażenia.
Do rondelka dajemy
łyżkę masła,
nasz "pachnący" serek,
wsypujemy przynajmniej łyżeczkę kminku
i wszystko bardzo powoli podgrzewamy,
cały czas mieszając metalową łyżką (lubi przywierać!).
Gdy wszystko nabierze płynnej konsystencji,
dodajemy roztrzepane jajka.
Ja tu dałam 4, ale na tę ilość sera może być i 6.
Energicznie mieszamy cały czas trzymając rondelek na palniku,
do momentu aż masa zacznie gęstnieć.
Można skosztować czy nie trzeba jeszcze posolić.
Ciepły przekładamy do salaterki,
lekko studzimy
i smarujemy nim chlebek, najlepiej własnego wypieku.
Ale o chlebku innym razem. :)
SMACZNEGO!
******************************************************
Bardzo się cieszę jeśli dotrwaliście do końca.
Dziękuję pięknie za wszystkie Wasze wizyty
i pozostawione przemiłe komentarze.
Pozdrawiam cieplutko.
Marta
Uwielbiam ten serek, u mnie robiono go bez kminku:) SMAKI DZIECIŃSTWA...
OdpowiedzUsuńAle jeśli lubisz kminek, spróbuj go dodać :)
UsuńDziękuję za odwiedziny. :)
Dzieje, dzieje ale domek pięknie się prezentuje. O ogrodzie nie wspomnę bo wiem jak jest tam u Ciebie pięknie i teraz pachnie wszystko. Martuś , polecam się z opalaniem :)Chustecznik śliczny jak zwykle mistrzostwo. Do miłego zobaczenia, bo obiecałam .
OdpowiedzUsuńGosia, chętnie. :)
UsuńZadzwonię, nie odpisałam prędzej, bo przez 2 dni nie miałam internetu.
Piękny chustecznik, serek wygląda apetycznie, wypróbuję.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKoniecznie wypróbuj! :)
UsuńRezydencja niczego sobie, ogródek tez, nie zam tego serka, ciekawy? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCiekawy, zdecydowanie !!! :)))
UsuńDziękuję, że zajrzałaś. :)
Piękny dom, kwitnienie ogród, i, jak zawsze, doskonała robota!
OdpowiedzUsuńHelene, dzięki! :)
UsuńZnowu z ogromną przyjemnością pospacerowałam sobie po Twoim bajkowym ogrodzie, pełnym zapachów, kolorów, cudów... Uwielbiam go.
OdpowiedzUsuńA ser zgliwiały doskonale znam i lubię. U mnie też od pokoleń się go robiło, choć teraz nie ma już takiego twarogu, czego niezmiernie żałuję, a z tego sklepowego nie wychodzi tak jak dawniej.
Vikuś, na ryneczku na pewno dostaniesz, taki od "baby", tłuściutki, najlepszy!
UsuńA furtka do mych zieloności ZAWSZE dla Cię otwarta! :)
Śliczny chustecznik!!!
OdpowiedzUsuńDomek ślicznie otynkowany!!!
Dziękuję, Agnieszko. :)
OdpowiedzUsuńCudnie MARTUŚ u Ciebie:) podziwiam domi OGRÓD...ach a dzieła TWoich rąk ...MEGA!!!!
OdpowiedzUsuńDzięki, Izuniu! :)
UsuńSuper domek odremontowany, ogród jak zwykle bajkowy :)
OdpowiedzUsuńSuper wygladają te opalane boki, chustecznik bardzo delikatny, piękny <3
Ser zgliwiały uwielbiam, warunek, że nie może być gorzki jak napisałaś. Sklepowy się nie nadaje, za dużo ma w sobie wody, nawet jak zgliwieje. Ja go uwielbiam na gorąco jeść jak jajecznicę :)
Ewuś, cieszę się bardzo, że zajrzałaś. :)
UsuńJa też ze wstydem przyznaję ,że tak dawno tu nie bylam. Ciesze się razem z Tobą ,że to juz koniec remontowania Waszego domu. Pozdrawiam Martuniu
OdpowiedzUsuńjestem zachwycona chustecznikiem- nie mogę się napatrzeć, taki cudny efekt uzyskałaś!
OdpowiedzUsuń